stopplatformie stopplatformie
1479
BLOG

Prowokacja Polsatu

stopplatformie stopplatformie Rozmaitości Obserwuj notkę 19

Nasz Dziennik 12 lipca 2011 r.

 

"Nasz Dziennik" odsłania kulisy pracy nieakredytowanej ekipy Polsat News podczas pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę.

 

Prowokacja Polsatu


"Podczas uroczystości na Jasnej Górze wierni słuchacze Radia Maryja brutalnie zaatakowali ekipę telewizji Polsat News" - tak od niedzieli wieczór trąbiono na antenie stacji Zygmunta Solorza, relacjonując pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Tymczasem pielgrzymi mówią, że to reporterzy przez całą Mszę Świętą prowokowali modlących się ludzi. Gdy jednak ci nie reagowali na zaczepki, dziennikarze sfingowali przepychankę, oskarżając o jej wywołanie przypadkowych pielgrzymów.

Pan Andrzej, który miał się rzekomo dopuścić ataku na dziennikarzy, zaznacza, że stroną atakującą byli pracownicy Polsatu, którzy kopali go i szarpali.
"Sensacyjne" informacje lotem błyskawicy obiegły wszystkie niemal media, które bez sprawdzenia danych rozpowszechniały je, dodając kolejne wątki. "W pewnym momencie podszedł mężczyzna, wyrwał mi mikrofon, uderzył mnie w twarz" - relacjonowała na antenie Polsat News dziennikarka tej stacji Ewa Żarska. Następnie stacja podaje, jakoby "w obronie dziennikarki stanął operator kamery". Po chwili został on otoczony przez kilkunastu pielgrzymów, którzy "zaczęli go kopać, bić oraz niszczyć sprzęt".

Kłamstwo goni kłamstwo


Informacji podawanych przez media nie potwierdzają nie tylko świadkowie zdarzenia, ale także policjanci. - Po godz. 15.20 dostaliśmy zgłoszenie, że doszło do incydentu, w którym uczestnik pielgrzymki uszkodził kamerę jednej ze stacji telewizyjnych. Na miejsce udali się więc policjanci i obie strony zostały przewiezione na komisariat celem wyjaśnienia - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie podinspektor Joanna Lazar. Jak dodaje, uczestniczący w XIX Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę mężczyzna nie został - wbrew informacjom Polsatu - aresztowany, a jedynie przesłuchany. - Po przesłuchaniu ten 55-letni mężczyzna został zwolniony i obecnie policja czeka na ewentualny wniosek ze strony stacji Polsat i na wycenę strat powstałych w wyniku uszkodzenia - wyjaśnia rzecznik. Nasza rozmówczyni z dużą rezerwą odnosi się także do szumnie podawanych materiałów stacji Polsat, która ze szczególnym naciskiem podkreślała, jakoby Ewa Żarska została "brutalnie pobita przez jednego z pielgrzymów". Jak informuje podinsp. Lazar, pani Żarska podczas niedzielnego przesłuchania nie złożyła wniosku o ściganie za pobicie i dotychczas dokument taki z jej strony nie wpłynął. - A taki wniosek jest konieczny do wszczęcia dalszych czynności, ponieważ pobicie jest przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego - wyjaśnia rzecznik. Podobnego wniosku pracownicy telewizji nie złożyli też w przypadku uszkodzonego sprzętu. - Pracownicy stacji zostali wczoraj przesłuchani na okoliczność uszkodzenia mienia, natomiast kamera stanowi własność stacji i wymagane jest określenie, jaka szkoda powstała i złożenie następnie wniosku o ściganie. Również ten wniosek nie został jeszcze złożony - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik.
Śledzący sprawę senator Czesław Ryszka (PiS) zauważa, że jeśli pozew nie wpłynie, wówczas sprawa zostanie umorzona. - Jeśli natomiast pozew zostanie złożony, wówczas obiecuję panu Andrzejowi, że zrobię wszystko, aby otrzymał on wszelką pomoc prawną. Mówię "jeśli", gdyż wiele wskazuje na to, że Polsat pozwu nie złoży, ponieważ to pracownicy tej stacji rozpoczęli bójkę, co może potwierdzić wielu świadków - dodaje senator Ryszka. Dowodem świadczącym przeciwko stacji Polsat będą z pewnością filmy, które nagrywali świadkowie zajścia telefonami komórkowymi.
Pielgrzymi, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że pracownicy Polsat News od samego początku zachowywali się podczas Mszy św. niestosownie, głośno komentowali i wyśmiewali homilię, a także wypowiedzi dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka, Jarosława Kaczyńskiego oraz pozostałych rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, którzy uczestniczyli w Eucharystii. - Widać było, że nudzący się podczas Mszy św. dziennikarze od samego początku szukali jakiegoś ciekawszego tematu, zaczepnie komentując padające słowa i bez zgody filmując reakcje modlących się. Pod koniec Mszy św. podenerwowana dziennikarka odbierała też liczne telefony, po których ekipa przemieściła się w miejsce bardziej zatłoczone - zauważa jedna z obecnych na Jasnej Górze kobiet. - Widziałam, jak kilka osób podchodziło do nich, pytając o akredytację, na co oni odpowiadali, że ją posiadają. Tymczasem wiemy, bo mówił o tym ojciec Tadeusz, że żadne z mediów o akredytację nie wystąpiło - mówi z kolei w rozmowie z naszą redakcją pani Małgorzata Kotlarczyk z Krakowa. - Samego zajścia nie widziałam, jednak gdy ci państwo z Polsatu opuszczali już Błonie, przechodzili obok mnie i mojego męża, zapytałam ich, czy są wreszcie zadowoleni, bo widziałam wcześniej znudzenie na ich twarzach. Wówczas rozpromieniona pani Żarska odpowiedziała, że tak, że "mają to, co chcieli" i że "właśnie to pokażą" - dodaje pani Małgorzata.

Agresja wobec pielgrzymów


- Samo to, że ktoś wchodzi na miejsce modlitwy bez pytania i reprezentuje takie zachowanie, o jakim mówią mi słuchacze i uczestnicy XIX Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, jest olbrzymim nadużyciem ze strony tych pseudodziennikarzy. Tak nie można postępować. Ci ludzie nie dość, że nie mieli potrzebnej akredytacji - ponieważ nikt od nich w tym celu się do nas nie zgłaszał - to jeszcze zachowywali się agresywnie. Wielu pielgrzymów, którzy przybyli na Jasną Górę, mówi o tym wyraźnie na antenie Radia Maryja - podkreśla o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". - Wchodzenie podstępnie i z ukrytymi mikrofonami na teren modlitwy, nagrywanie bez zgody filmowanych osób i zachowanie się w sposób, który jest manifestacją nieposzanowania ludzi modlących się, jest działaniem wbrew wolności i powadze wydarzenia liturgicznego - zauważa dyrektor Radia Maryja.
Zastrzeżenia budzi także postawa policji, która "przychodzi na miejsce modlitwy i siłą wyprowadza jedną z modlących się osób". - Pytam: jakim prawem tak postąpiono? Jakim prawem policja wyciąga spokojnego człowieka z miejsca sprawowania Liturgii tylko dlatego, że wezwą ich jacyś pseudodziennikarze? Poza tym dowiedziałem się, że przybyli na miejsce policjanci zwracali się do tego człowieka brutalnym językiem i prowadzili go jak przestępcę. To nadużycie i stosowanie przemocy, które nie zdarza się w cywilizowanym kraju - puentuje dyrektor Radia Maryja.

To Polsat mnie zaatakował


Zaskoczony tym, co usłyszał i przeczytał na swój temat w mediach, jest pan Andrzej z Katowic, wobec którego oskarżenia wysuwa Polsat News. - Do przepychanki rzeczywiście doszło, ale była ona celowo wywołana przez dwoje pracowników stacji Polsat. W żadnym też momencie nie uderzyłem pani Żarskiej, tylko odepchnąłem jej rękę, w której trzymała mikrofon, gdyż nie reagowała na moje kilkakrotne prośby, by mnie nie nagrywać - zaznacza. Dodaje również, że to wobec niego operator Polsat News użył siły. - Po drobnej przepychance z panią Żarską odwróciłem się i chciałem odejść. Jednak kiedy zrobiłem kilka kroków, nagle poczułem mocne kopnięcie z tyłu, po którym poleciałem do przodu. Gdy łapałem równowagę, nagle przede mną znów pojawiła się pani Żarska, trzymając nisko mikrofon i śmiejąc mi się w twarz. Zrozumiałem, że czekała na jakieś niestosowne słowa z moich ust, ale nie dałem się sprowokować. Odwróciłem się też, by zobaczyć, kto mnie tak mocno kopnął - i zobaczyłem jej kolegę operatora - mówi pan Andrzej.
Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie zaprzeczyła też kolejnym doniesieniom mediów, jakoby podczas przesłuchiwania pana Andrzeja przed komisariatem zebrały się tłumy "rozjuszonych pielgrzymów", w sposób agresywny domagających się wypuszczenia zatrzymanego. Podobne kłamliwe informacje mogliśmy usłyszeć nie tylko w Polsat News, ale także przeczytać chociażby na stronie Wiadomości24.pl, na której napisano: "Mężczyzna, który zainicjował atak, został aresztowany. Pielgrzymów-fanatyków jedynie to rozjuszyło - atakowali nawet funkcjonariuszy policji, a potem zebrali się pod komisariatem w Częstochowie, gdzie głośno i agresywnie domagali się uwolnienia aresztowanego mężczyzny". - Nie mieliśmy absolutnie żadnych incydentów związanych z jakąkolwiek agresją ze strony pielgrzymów czy związanych z incydentami pod komisariatem - prostuje podinspektor Lazar. Zaskoczony podobnymi informacjami pojawiającymi się w mediach jest także pan Lechosław z Bytomia (nazwisko do wiadomości redakcji), znajomy oskarżanego przez stację Polsat pana Andrzeja. - Gdy wracałem po spowiedzi, otrzymałem nagle telefon od Andrzeja, który powiedział mi, że jest na komisariacie i że za chwilę będzie przesłuchiwany. Poszedłem więc na miejsce, by czegoś się dowiedzieć, i spędziłem tam dłuższy czas. I ani gdy przyszedłem, ani później, przed komisariatem nie widziałem żadnego zbiorowiska. Jedyne osoby, które tam były, to kilku funkcjonariuszy policji, ja, jeszcze jeden znajomy Andrzeja i prawdopodobnie dwóch pracowników Polsatu - wyjaśnia pan Lechosław. Podinspektor Lazar dodaje także, że wbrew pojawiającym się w mediach informacjom, przesłuchiwany nie stawiał oporu policjantom. - Mężczyzna nie zachowywał się agresywnie względem policjantów i także podczas przesłuchania był spokojny - podkreśla.


Marta Ziarnik

 

RELACJA Pani Małgorzaty - świadka zdarzenia

 

 

Za co ten kopniak?

 

Relacja pana Andrzeja z Katowic (nazwisko do wiadomości redakcji)

Dziennikarze Polsat News od samego początku stwarzali nerwową sytuację, m.in. śmiejąc się podczas Mszy Świętej i ją lekceważąc. Zebrani wokół pielgrzymi po licznych prośbach o uszanowanie Eucharystii i miejsca, w którym się znajdują - co nie przyniosło jednak skutku - zaczęli się odsuwać od ekipy telewizyjnej. Później, gdy zaczęła przemawiać pani Ewa Błasik, żona śp. gen. Andrzeja Błasika, dziennikarze Polsat News nagle się uaktywnili i zaczęli przemieszczać po całym placu, choć nie mieli zezwolenia na kręcenie.
Podczas przemówienia prezesa Jarosława Kaczyńskiego operator zaczął też natrętnie kręcić twarze stojących nieopodal mnie pielgrzymów, mimo że ci tego nie chcieli. On jednak wkładał kamerę m.in. pod parasolki, którymi się zasłaniali, zachodził ich dosłownie z każdej strony. Wówczas podszedłem do operatora bliżej i zasłoniłem pielgrzymów swoją flagą. On mnie zaczepił, że mu zasłaniam, i zdecydowanie odtrącił ręką drzewce mojej flagi. Wtedy zasłoniłem obiektyw palcami, po czym ten operator pchnął mnie bardzo mocno. Zachwiałem się i poleciałem w bok, po czym ten mężczyzna podbiegł do mnie agresywnie. Kiedy zauważyłem, że za wszelką cenę chce mnie sprowokować do czegoś więcej, zacząłem się oddalać. Otrzymałem od niego mocny kopniak, po którym poleciałem do przodu. Jak odwróciłem się przez ramię, zobaczyłem, że stojący wokół pielgrzymi zaczęli wypraszać dziennikarzy, jednak ci dalej kręcili. Po wymierzeniu mi kopniaka ten operator też się potknął i widziałem przez ramię, jak przez chwilę kamera poszła mu w dół. Kiedy łapałem równowagę, przede mną pojawiła się nagle jakaś pani. Po chwili zauważyłem, że miała ukryty mikrofon i tylko czekała, aż z mojej strony polecą pod adresem operatora jakieś wulgaryzmy bądź też że się na niego rzucę. Nic takiego się jednak nie stało. Postanowiłem tylko oddalić od siebie ten mikrofon, bo gdy ją prosiłem, żeby mnie nie nagrywała, to nie reagowała. Gdy odsunąłem mikrofon od siebie, nagle ta pani powiedziała: "Pan mnie uderzył". Zapytałem, jak to jest możliwe, po czym ona odpowiedziała: "Mam to nagrane". Tymczasem ja tej kobiecie nic nie zrobiłem. Wysunąłem w jej kierunku rękę, żeby odsunąć od siebie mikrofon, ale tylko tyle. Mogą to potwierdzić świadkowie zdarzenia. Na filmie to mogło jednak inaczej wyglądać, w zależności od tego, z jakiej perspektywy był on kręcony. Rzekome pobicie tej kobiety nie jest niczym innym jak tylko medialną zagrywką, bo nawet na policji nie było mowy, że ją pobiłem.
Dopiero po tej przepychance dowiedziałem się, że rzekomo uszkodziłem im kamerę. Na policji z kolei powiedziano mi, że uszkodziłem im nie samą kamerę, tylko jakąś osłonkę na kamerę o wartości 100 złotych. Przy okazji usłyszałem, że miałem także uszkodzić mikrofon należący do stacji. Nikt jednak nie chciał mi pokazać nagrania, na którym rzekomo widać, jak niszczę sprzęt i biję dziennikarkę. Jestem pewien, że żadnego sprzętu nie uszkodziłem i nie pobiłem tej kobiety. Powiedziałem jedynie policjantom, że jeżeli teoretycznie podczas tej przepychanki - do której doszło nie z mojej winy - coś się faktycznie stało, to na pewno nie było to celowe. Poza tym jeśli niby uszkodziłem im kamerę, to jakim cudem ten operator dalej nią kręcił?

 

Zanim Napieralski policzył ząbki

 

Widz "Wiadomości" został wprowadzony w błąd co do przebiegu XIX Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja

 

 


Z dr Hanną Karp, medioznawcą i wykładowcą WSKSiM, rozmawia Paulina Jarosińska



Oglądała Pani niedzielny przekaz na temat pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę w głównym wydaniu "Wiadomości"?


- Owszem. W tej relacji można było zaobserwować zadziwiającą rzecz. Wydawcy "Wiadomości" uznali, że pielgrzymka Rodziny Radia Maryja zasługuje na to, aby być tak zwanym newsem numer jeden. Do tej pory najczęściej informacja o pielgrzymkach Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę pojawiała się jako któraś z kolei i z założenia nigdy nie traktowano jej priorytetowo. Media komercyjne potraktowały niedzielne uroczystości jeszcze inaczej: TVN w ogóle je zignorowała, natomiast Polsat komentował jedynie "incydent" dotyczący rzekomego pobicia dziennikarki tej stacji przez mężczyznę obecnego na jasnogórskim placu. Inaczej było w przypadku telewizji publicznej - "Wiadomości" przygotowały obszerny materiał z wypowiedziami polityków i politologa, pozorując obiektywizm dziennikarski.

Dlaczego "pozorując"?


- Najpierw wyemitowano komentarz polityków związanych z lewicą: Marka Siwca i Jana Lityńskiego, a dziennikarze przygotowujący materiał nie ustrzegli się schematycznego spojrzenia przebiegającego wedle tej samej kliszy od lat: na Jasnej Górze polityk Jarosław Kaczyński intensyfikuje kampanię wyborczą, przygotowuje elektorat słuchaczy Radia Maryja, który - jak podkreślano - szacowany jest na "półtora miliona ludzi". W materiale próbowano wykazać wykorzystywanie przez prezesa PiS Radia Maryja do celów politycznych. Tymczasem spotkanie 10 lipca w ogóle nie rozgrywało się według takiego schematu. Brat prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (tak został przedstawiony na jasnogórskich błoniach przez o. Tadeusza Rydzyka oraz w Telewizji Trwam) przybył na Jasną Górę jako jeden z bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej i jako taki po uroczystej Mszy św., wraz z innymi, wziął udział w przekazaniu jako wotum jasnogórskiemu sanktuarium tablicy ze Smoleńska. Jarosław Kaczyński nie występował w Częstochowie jako polityk, ale jako równoprawny uczestnik pielgrzymki. Nie występował w roli najważniejszego "gościa", jak sugerowano w materiale. Zabrał głos na samym końcu i miał, w porównaniu z innymi, krótkie wystąpienie. Widz "Wiadomości", który nie oglądał relacji np. w Telewizji Trwam, nie miał możliwości dowiedzieć się, jak naprawdę przebiegała pielgrzymka, został więc wprowadzony w błąd. Cały materiał skonstruowany był wokół kwestii politycznych. To "Wiadomości" chciały, żeby spotkanie było bardzo upolitycznione, i tak zaprezentowały je swoim widzom.

O czym świadczy taki przekaz?


- O tym, że telewizja publiczna już rozpoczęła kampanię wyborczą. Zasadniczo polega ona na spychaniu głównej partii opozycyjnej do narożnika, marginalizowaniu jej, budowaniu wokół niej negatywnych i skrajnych skojarzeń. Proszę zauważyć, że chwilę później w "Wiadomościach" pojawił się również osobny, obszerny materiał o Grzegorzu Napieralskim (na placu zabaw z dziećmi, liczącym ząbki malucha w wózku) prowadzącym kampanię wyborczą. Materiał ten wyglądał jak produkcyjniak z czasów gierkowskiej propagandy sukcesu. To wszystko pokazuje, jak daleka od standardów dziennikarskich, od zasady obiektywizmu i rzetelności dziennikarskiej jest praca wydawców "Wiadomości". I spodziewać się należy, że tendencje te będą się nasilać.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

 

 

 

 

 

 

Patriota Ta­kiej schizo­frenii i zakłama­nia mogą do­puścić się tyl­ko lud­zie, którzy włas­nych obywate­li mają za sta­do tępaków i de­bi­li. http://warszawskagazeta.pl śro­da, 22 czerw­ca 2011 Nie możemy dopuścić, by Tusk ze swoją ferajną rządził kolejne 4 lata. Należy przebić się przez medialną blokadę. Wystarczy przesłać znajomym linka i poprosić o dalszą dystrybucję. http://tv.nowyekran.pl/post/22186,niszcz-falszyzm-nie-odpuszczamy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości